O tym jak przestać udawać, że nam nie zależy

Tak sobie ostatnio myślę o tym naszym trudnym kobiecym losie we współczesnym świecie. Coś się takiego dzieje (i nie chce przestać), że panuje trend unifikacji płci męskiej i żeńskiej. My, kobiety, próbujemy dopasować się do obecnego męskiego świata, wypełniać społecznie wszystkie te same role, choć oczywiście nikt nas jednocześnie nie zwolnił z pełnienia ról kobiecych. Może trochę konkretniej: świat wymaga (ale często same sobie to narzucamy wpadając w błędne koło) abyśmy pracowały tyle samo, też dobrze widziane jest, abyśmy były w pełni samodzielne, takie „wyzwolone”, zakupiły samodzielnie mieszkanie, samochód, też same ogarnęły remont oraz wszelkie potrzebne naprawy. Może niekoniecznie same mamy te nasze auta naprawiać, bo to już nie „sexy”, ale raczej w szpilkach podjechać do mechanika, zapłacić za wymianę żaróweczki i ma nas wydatek nie boleć, tyle mamy zarabiać. To nic, że mężczyzna nie tylko wedle danych zarabia więcej na tym samym stanowisku i ma naturalne predyspozycje, aby budować, dźwigać, remontować czy naprawiać samodzielnie co tam trzeba, dzięki czemu po prostu oszczędza. Jakoś się mamy ogarnąć, widocznie trzeba pracować więcej, by z dumnie podniesioną głową, w perfekcyjnym makijażu, nienagannym, modnym stroju i koniecznie w szpilkach, bez cienia kompleksów rozmawiać z mężczyznami.

Do tego jeszcze koniecznie powinnyśmy lubić piec ciasta i umieć smażyć steki. No i być najlepszymi matkami na świecie dla naszych wspólnych pociech. Facet nie musi być dobrym ojcem. Jeśli jeśli w weekend znajdzie chwilę na zabawę lub czasem położy samodzielnie dziecko spać, och, no to już znalazłaś księcia z bajki. Wystarczy, że facet w miarę przyzwoicie zarabia, to nikt się go nie czepi. Ale kobieta nie może nie być dobrą, troskliwą, poświęcającą się matką.

My, kobiety, musimy też lubić seks. Znam mnóstwo singielek (ale też i pań w relacjach), które próbują się dopasować do męskiej wizji świata w tym obszarze, zapominając o własnych potrzebach. Współcześnie kobieta poznając mężczyznę „musi” mieć się na baczności. Pragnie związku i miłości, a wkoło mnóstwo beztroskich mężczyzn, którzy zgodnie ze swoją naturą, szukają zaspokojenia swoich potrzeb rozrywki i towarzystwa, z pominięciem sfery uczuciowej. Co więc robią singielki? Myślą: „No fajny jest, ale nie chce związku, więc może mi się też uda poczerpać trochę przyjemności bez angażowania się? Może zapanuję nad emocjami i będę się po prostu fajnie bawić?” Po czym cierpią, bo się nie udało. No taka już nasza natura i czas przestać próbować jej zaprzeczać. Typowym zjawiskiem jest też, że kobiety w trwałych związkach uprawiają niekiedy seks z partnerami, bo oni się tego domagają. Znasz to? Nasza natura, to nie mieć ochoty na zbliżenia, gdy jesteśmy nieszczęśliwe w związku. Męska natura to chcieć seksu niezależnie od wszystkiego. Facet zaczyna narzekać, że mu za mało, że jesteśmy oziębłe i samolubne, więc wbrew własnej naturze, dostosowujemy się do natury męskiej i robimy „to”, żeby mieć święty spokój od poczucia winy i strachu o trwałość związku.

Takie teraz mamy czasy – pewnie nie raz słyszysz takie stwierdzenie. Trend jest taki, abyśmy wszyscy byli tacy sami, bo błędnie pojmujemy pojęcie bycia „równymi”. I to raczej my mamy być bardziej „męskie”, niż mężczyźni „kobiecy”. Ani nam, ani światu to na dobre nie wychodzi. Bo my, kobiety, jesteśmy stworzone do budowania relacji. Relacje to przecież najważniejsza część naszego życia, to główny temat naszych rozmów z innymi kobietami oraz najbardziej interesujący nas wątek w filmach, książkach czy artykułach. Jak więc nie cierpieć w wyniku prób wchodzenia w relacje narzucane nam przez mężczyzn? Jak czerpać wprost ze swojej kobiecej natury to, co najlepsze i obdarowywać tym świat… i rzekomo niezainteresowanych pogłębianiem relacji panów? O tym opowiem Wam w kolejnym wpisie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.